Moc zainstalowana w polskiej fotowoltaice przekroczyła poziomo 10 GW. Znaczą część słonecznych zasobów stanowią mikroinstalacje ze względu na obserwowany w ostatnich latach boom prosumencki. Co dzieje się natomiast na rynku farm fotowoltaicznych? Większe farmy PV pojawiają się na grzyby po deszczu, ale inwestorzy walczą z kilkoma problemami.
Farmy fotowoltaiczne są jednym z elementów architektury energetycznej Polski. Na rynku pojawiają się instalacje o mocy minimum 1 MW do poziomu przekraczającego nawet 100 MW. Rozwój farm fotowoltaicznych jest sukcesywnie wspierany przez system aukcji OZE od 2018 roku, które znacząco zdominowały koszyki w ostatnich latach. W krajobrazie polskim coraz częściej widoczne są farmy słoneczne, a z korzyści korzysta społeczeństwo, energetyka, inwestorzy a także rolnicy. W ostatnim czasie eksperci i deweloperzy sygnalizują, że branża farm fotowoltaicznych zmaga się z kilkoma wyzwaniami. Na nimi powinni się pochylić krajowi decydenci, gdyż rozwój farm fotowoltaicznych będzie miał wpływ na osiągnięcie celów OZE i celów klimatycznych. Oto niektóre z nich.
Przyłącza, przyłącza i jeszcze raz przyłącza…
Polska jest dopiero na początku transformacji energetycznej, a już w tym momencie system elektroenergetyczny nie jest w stanie „pomieścić” wszystkich, nowych instalacji OZE. O tym sygnalizują inwestorzy, którzy coraz częściej otrzymują odmowy od operatorów sieci dystrybucyjnej i przesyłowej. Sami inwestorzy się nie poddają, a kancelarie prawne zajmującą się tematyką odmów zachęcają, by odwoływać się zgodni z prawem od decyzji.
Sam proces wydania warunków znacznie się wydłuża. Jak zauważa branża w rozmowie z mediami, potrzebnych jest kilka zmian w Prawie Energetycznym. W ustawie powinien być wpisany konkretny termin na zawarcie przez OSD umowy przyłączeniowej lub przeniesienia warunków przyłączeniowej. „W szczególnie uzasadnionych przypadkach” operator może wydłużyć założony termin 120 lub 150 dni, w efekcie inwestorzy czekają nawet do 225 dni.
Brakuje ekspertów i kadr
Obecnie dobrzy eksperci w zakresie rozwoju farm fotowoltaicznych są na wagę złota. Technologia zmienia się na tyle dynamicznie, że wymaga się od pracowników ciągłego szkolenia, gdyż studia nie zawsze odpowiadają warunkom rynkowym. Z brakami kadrowymi boryka się także administracja publiczna oraz sektor energetyczny związany z procesem permittingu, czyli wydawaniem wszelkich pozwoleń, oraz całym procesem rozwoju OZE w Polsce. Wydłużone postępowanie w zakresie umów o przyłączenie czyli innych postępowań (np. środowiskowych) są często wynikiem braków kadrowych. Rozwój OZE przyspieszył na tyle, że specjaliści nie zawsze są wydolni pod względem operacyjnym. W tym zakresie operatorzy sieci, administracja publiczna oraz inne organy powinny zadbać o rozwój kadr. Warto także dodać, że niebawem na rynku zaczną się pojawiać takie urządzenia jak magazyny energii, czy być może elektrolizery.
Deweloperzy wskazują także na problem nieefektywnego procesu obiegu dokumentacji, który bazuje w dalszej części na papierze. Kluczowa jest cyfryzacja wielu postępowań, na co może pozwolić obecna technologia i zabezpieczenia. W ten sposób znacznie byłby ułatwiony kontakt operatorów z inwestorami, a proces rozwoju projektów OZE byłby znacznie szybszy.
Ograniczone zasoby gruntowe
O ile samych gruntów w Polsce jest do dyspozycji dużo, to nieruchomości odpowiednich pod rozwój farm fotowoltaicznych jest już o wiele mniej. O wyborze gruntu decyduje już nie tylko klasa ziemi, ale możliwości przyłączenia potencjalnej instalacji PV do miejscowej sieci. Ta nie zawsze ma taką możliwości, że względu na zakontraktowane wcześniej moce lub istniejące już instalacje np. wiatrowe. Z podobnym problemem borykają się także inne kraje. W Danii i Holandii rozwinięto koncepcję cable poolingu, czyli podwójnego wykorzystania przyłącza na rzecz farmy fotowoltaicznej i wiatrowej. W ten sposób łącze wykorzystuje efektywnej profile produkcji energii z wiatru i słońca, a same instalacje mogą się uzupełniać.